Józef Stefaniak - długoletni wąsoski działacz piłkarski i honorowy prezes "Orli Wąsosz".

stefaniak

19 czerwca 2011r. podczas uroczystości nadania imienia Józefa Stefaniaka stadionowi MKS Orla Wąsosz została odsłonięta tablica poświęcona długoletniemu wąsoskiemu działaczowi piłkarskiemu i honorowemu prezesowi.

Słowa, które znajdują się na tablicy najbardziej wymownie przedstawiają sylwetkę Józefa Stefaniaka:

Pamięci Józefa Stefaniaka (1913-2010) założyciela i wieloletniego prezesa „ORLI WĄSOSZ”. Wychowawcy młodzieży poprzez sport.

 

 

Wystawę poświęconą Panu Józefowi oglądać również można było w sali przy Bibliotece Publicznej w Wąsoszu .

 


Życie wokół piłki - reportaż o honorowym prezesie MKS Orla Wąsosz opublikowany w Panoramie Leszczyńskiej

 
Ponad 60 lat temu Józef Stefaniak stworzył klub Orla Wąsosz. Dzisiaj ma 96 lat i cieszy się w miasteczku dużym szacunkiem. Nigdy nie opuścił meczu swojej ukochanej drużyny.
 
 - Józef Stefaniak był moim trenerem. Wszystko, co wiem o piłce nożnej to od niego, ale przekazał mi też wiele cennych rad, które przydały się poza boiskiem – mówi Zbigniew Stuczyk, burmistrz Wąsosza.   

 – To on stworzył naszą Orlę Wąsosz. Zaraz po wojnie zaczął organizować życie sportowe w mieście – dodaje Zenon Matuszewski, niegdyś piłkarz Orli i członek zarządu.    

– Medali i odznaczeń tyle dostał, że nie ma gdzie tego trzymać – śmieje się Teresa Dzendzeluk, córka Józefa Stefaniaka.

Wszyscy na imieninach   

Starszy pan cieszy się w miasteczku dużym szacunkiem. Nikt o nim złego słowa nie powie. Dziadek lub po prostu Józef, jak go nazywają, ma dziś 96 lat. Jeszcze niedawno nie opuścił żadnego meczu swojej ukochanej Orli, zarówno tego na miejscowym boisku, jak i wyjazdowego. Jest honorowym prezesem klubu i jego najwierniejszym kibicem. Nic to, że od dawna ma problemy z chodzeniem. Na stadion zaprowadzała go przyszywana wnuczka lub ktoś z klubu podjeżdżał samochodem. Wszystko zmieniło się dwa lata temu, kiedy dopadł go wylew. Teraz całe dnie spędza w łóżku. Gorzej słyszy, ma problemy z koncentracją, ale zapytany o najlepszych zawodników Orli jednym tchem wymienia nazwiska.    

– Ze starszych Matuszewski, Bąk, Kowaluk, później był Wielogórski, a z najmłodszych to Salamoński i Madera – mówi.    

Niemal od samego początku Józef Stefaniak zapraszał zawodników i wszystkie osoby związane z klubem na swoje imieniny, które przypadają 19 marca. Tradycja ta wciąż jest żywa, choć obecnie gości przyjmuje „z łóżka”.

 – Zawsze jest ktoś z gminy i z władz klubu. Przychodzą też starzy zawodnicy. W tym roku też byli – śpiewali, żartowali, a i o prezentach nie zapomnieli. Dostał przede wszystkim czekoladki, które uwielbia. Nigdy nie palił, z alkoholem nie przesadzał, ale za słodyczami szalał – wyznaje T. Dzendzeluk.

Kosił, kredował, prał    

Józef Stefaniak pochodzi z Rawicza. W czasie wojny skierowano go do Czarnoborska, gdzie pracował u Niemców. W pobliskim Kowalewie poznał swoją przyszłą żoną Helenę. Zamieszkali w Wąsoszu. Został kolejarzem. Już w maju 1945 roku założył Kolejowy Klub Sportowy, a w 1946 roku powstał zespół sportowy Orla Wąsosz. Józef Stefaniak pełnił w nim funkcję prezesa i trenera.    

– Ten człowiek w pojedynkę organizował życie sportowe Wąsosza – zaznacza Leszek Stuczyk, były zawodnik Orli, trener i były prezes klubu.    

– Dbał o wszystko. Nie tylko ustalał ruchy na boisku, ale też troszczył się o napoje dla zawodników, załatwiał transport. Stałem przez pewien czas na czele naszego klubu i trudno mi sobie wyobrazić, jak to ogarniał – mówi Paweł Niedźwiedź, były piłkarz i członek zarządu.    

– Ojciec czuł się gospodarzem tego klubu. Kosił trawę, kredował boisko, a jak trzeba było, to przynosił do domu stroje zawodników do wyprania – wraca pamięcią do dawnych dni Teresa Dzendzeluk.

Dziadek i Ciotula    

W 1962 roku Orla wywalczyła awans do A klasy. Na ważniejsze mecze zespół wzmacniali zawodnicy z Wrocławia czy Wińska. Piłkarze chętnie przyjeżdżali, choć na wynagrodzenie nie mogli liczyć, jedynie za podróż im zwracano. Przyciągała ich sympatyczna atmosfera wąsoskiego klubu.    

– Helena, nieżyjąca już żona Józefa Stefaniaka, zawsze zapraszała tych przyjezdnych na obiad, a bywało, że i na kolację z noclegiem. Oboje otwarci, mili i pomocni. Szło się do nich, jak do domu – zapewnia Zenon Matuszewski.    

– Trzeba zaznaczyć, że oboje byli bardzo związani z drużyną. To dlatego mógł aż tak poświęcać się klubowi – zaznacza Zofia Matuszewska, żona Zenona, przez wiele lat kibicująca Orli.    

– Legendą obrosła już historia, jak mama po jednym z meczów podeszła do sędziego, który miał być stronniczy i ze złości wbiła mu w cztery litery szpilkę – ze śmiechem wspomina Teresa Dzendzeluk.   

 – Jak urodził mu się wnuk zaczęliśmy mówić na niego Dziadek, wcześniej nie miał przezwiska. Z kolei jego żona to była nasza Ciotula – mówi Andrzej Wielogórski, były piłkarz, trener i prezes Orli.

Dobry człowiek i społecznik    

W 1994 roku Józef Stefaniak przestał być szefem drużyny. Oddał władze w ręce młodych. Przyznano mu wtedy tytuł honorowego prezesa.    

– To jest przede wszystkim dobry człowiek. Społecznik, jakich dziś już się nie spotyka. Całkowicie bezinteresowny we wszystkim, co robił – zaznacza Leszek Stuczyk.    

– Po prostu dusza człowiek – ucina burmistrz Wąsosza.    

– Jest moim ukochanym dziadkiem, choć nie jesteśmy spokrewnieni, bo to mój sąsiad. Pomagał nam w trudnych czasach. Rozpieszczał mnie i siostrę. Zawsze miał w zanadrzu coś słodkiego. Zabierał nas na mecze i różne wycieczki. Teraz, gdy on potrzebuje pomocy mogę mu się odwdzięczyć – mówi Agnieszka Józefiak.    

Życie Józefa Stefaniaka to historia wąsoskiej piłki nożnej, a z Orlą Wąsosz w jakiś sposób związani są niemal wszyscy mieszkańcy. Jedni kiedyś grali w drużynie, inny właśnie grają, a większość kibicuje.



ŹRÓDŁO:
Anna Machowska, Panorama Leszczyńska